O spektaklu
Napój miłosny jest pierwszym dziełem Donizettiego, które zdobyło europejską sławę. Spośród współczesnych oper komicznych wyróżnia się wielką subtelnością i nastrojowością.
W fabule wykorzystany został znany od średniowiecza motyw napoju o mocy łączenia kochanków (Tristan i Izolda), tu przeniesiony na włoską prowincję. Intrygę z inwencją i świeżością prowadzi muzyka, która jest bardzo atrakcyjna w swej rozmaitości i pomysłowości wykorzystywania operowych środków kompozycyjnych, w szczególności w rozpisaniu wartkich dialogów pomiędzy solistami i między solistami a chórem. Do tego dochodzą wplecione w partyturę motywy włoskich tańców i melodii ludowych.
Przy tym Napój miłosny jest komedią liryczną i uczucie przywołane w w tytule opery wybrzmiewa w partiach Adiny i Nemorina. Wszystkie te nastroje i tony składają się na zajmujący dramaturgicznie i muzycznie spektakl.
Obsada
* - gościnnie
Streszczenie libretta
Akt I
Nemorino kocha bez wzajemności Adinę. Ta czyta legendę o Tristanie i Izoldzie. "Jaka szkoda" - mówi - "że dziś już nie ma czarodziejskich napojów". Pojawiają się żołnierze pod dowództwem sierżanta Belcore. Śmiały i arogancki oficer zaleca się do Adiny, proponując nawet małżeństwo. Dziewczyna, choć nie daje odpowiedzi, traktuje wulgarnego sierżanta przychylnie, co doprowadza nieśmiałego Nemorina do rozpaczy. Tymczasem przybywa "mistrz handlu obwoźnego" i przemytnik broni, Dulcamara. Sprzedaje on specyfiki i lekarstwa magiczne na wszystkie przypadłości i problemy.
Nemorino prosi go o napój miłosny. Sprytny hochsztapler w lot chwyta sposobność łatwego zarobku i za wysoką cenę sprzedaje butelkę zwykłego, mocnego wina. Nemorino wypija zawartość butelki, wpada w świetny humor i czekając na efekty (24 godziny), nie zwraca uwagi na Adinę. Dziewczyna, której właściwie Nemorino nie był obojętny, podejrzewa, że młodzieniec przestał ją kochać. Chcąc poddac go próbie miłości i zobaczyć jego reakcję, przyjmuje matrymonialną propozycję sierżanta Belcore i zapowiada rychły ślub. Nemorino nie przejmuje się tym zbytnio, ufając efektom napoju miłosnego, który ma obudzić miłość Adiny następnego dnia. Niestety nieoczekiwanie sierżant Belcore otrzymuje polecenie natychmiastowego wymarszu z wioski. Wobec tego ślub z Adiną musi się odbyć jeszcze tego samego dnia.
Akt II
Po zakończeniu zaręczynowego przyjęcia Dulcamara radzi zrozpaczonemu Nemorinowi wypić jeszcze jedną butelkę cudownego napoju. Nemorino jednak nie ma już pieniędzy na kupno kosztownego specyfiku. Udaje się więc do sierżanta Belcore, zgłaszajšc chęć zaciągnięcia się do jego oddziału. Belcore przyjmuje chętnie rekruta-konkurenta i wypłaca mu zaliczkę na żołd. Tymczasem przychodzi wiadomość o śmierci bogatego wuja Nemorina, który zapisał młodzieńcowi cały swój majątek. Nemorino staje się teraz pożądanym kandydatem na męża, toteż wszystkie kobiety okazują mu swe względy.
Naiwny chłopak, nie wiedząc jeszcze o swym nagłym bogactwie, przypisuje owo niespodziewane powodzenie cudownym właściwościom miłosnego napoju. Równocześnie nie przestaje myśleć o ukochanej Adinie. Zaloty dziewcząt drażnią Adinę i budzą zazdrość w jej sercu. Gdy dowiaduje się, że Nemorino z miłości do niej zaciągnął się do wojska, nie ukrywa dłużej swego uczucia, odkupuje dokument rekrutacyjny, zrywa zaręczyny z Belcorem i ujawnia swą miłość do Nemorina.
Streszczenie libretta
Michał Znaniecki
Obsada
Recenzje spektaklu
"Napój miłosny" Donizettiego w Operze Wrocławskiej
Wznowienie Napoju miłosnego Gaetano Donizettiego w Operze Wrocławskiej to jedno z największych zaskoczeń ostatnich miesięcy. Wbrew obawom, Michał Znaniecki nie powtórzył pomysłu, jaki wykorzystał już dwa lata temu w superprodukcji na wrocławskiej Pergoli, ale zrobił zupełnie nowy spektakl. Ciepły, bezpretensjonalny, pełen humoru. I z rewelacyjną Aleksandrą Kubas w partii Adiny.
Z dawnego widowiska Znaniecki pożyczył właściwie jedynie kostiumy. Zmienił miejsce akcji, przenosząc bohaterów w świat hiszpańskiego teatru prowincjonalnego z ubiegłego wieku. W tym celu wykorzystał naprawdę spore możliwości, jakie daje nowoczesna scena wrocławskiego teatru operowego. Dzięki temu artyści śpiewali jednocześnie na dwóch poziomach sceny.
Ale Znaniecki to także wizjoner, któremu często nie potrzeba zbyt wielu unowocześnień, by stworzyć niepowtarzalny klimat. W Napoju miłosnym wystarczyło doskonałe oświetlenie (Bogumił Palewicz), oszczędna, ale świetna scenografia i bardzo czytelnie pokazana historia miłosnych perypetii kokietującej wszystkich Adiny (Aleksandra Kubas) i kochającego ją Nemorina (Rafał Bartmiński), który o uczucie kobiety musi walczyć z pewnym siebie sierżantem Belcore (Jacek Jaskuła).
Bardzo dobrze Znaniecki rozwiązał też wątek Dulcamary (Bogusław Szynalski), handlarza i naciągacza, który swoje eliksiry na wszystko sprzedawał nieświadomym nabywcom z małych mieścin. W tej realizacji Dulcamara nie przypomina współczesnego speca od handlu, ale celowo stylizowany jest na dawnych pseudodoktorów, którzy oprócz fałszywych specyfików sprzedawali iluzję. Współczesny jest jedynie głupkowaty śmiech asystentki Dulcamary, podobny nieco do tego, jaki wydają z siebie Doda czy Jola Rutowicz.
Prawdziwą rewelacją spektaklu jest jednak sopranistka Aleksandra Kubas, która po raz pierwszy śpiewała na scenie partię Adiny. Choć na początku I aktu jej głos brzmiał jeszcze nieśmiało i zbyt pastelowo, z czasem Kubas rozśpiewała się w zupełnie niezwykły sposób.
Napój miłosny, jedno z naczelnych dzieł włoskiego bel canta, jest najeżone technicznymi trudnościami i, co niezwykle ważne, wymaga od śpiewaka frazy potoczystej i pięknej. Aleksandrze Kubas udało się w tej partii praktycznie wszystko. Zwracała uwagę na każdy ozdobnik czy pasaż, by nie uronić z niego najmniejszej wartości nutowej, a jej głos brzmiał naprawdę wspaniale.
Rafał Bartmiński sprawdził się w partii Nemorina. Dysponuje ładnej barwy tenorem, a jego głos nie tracił siły w żadnym z fragmentów - także w popisowej arii z II aktu "Una furtiva lagrima". Jacek Jaskuła dobrze wpasował się w rolę zdecydowanego, choć mało subtelnego Belcore, a Bogusław Szynalski przekonywał świetną stroną aktorską. Jego Dulcamara był z jednej strony chytrym dorobkiewiczem, z drugiej jednak dobrym duchem głównej pary bohaterów.
Tak dobry spektakl zaostrza tylko apetyt na kwiecień. Wtedy Michał Znaniecki pokaże swoją wizję opery Samson i Dalila Camille'a Saint-Saënsa.
Wino, czy napój miłosny?
Przenosimy się do Hiszpani, gorącej od wojny domowej i namiętności. Nieszczęśliwie zakochany Nemorino usiłuje zdobyć serce nieczułej wybranki i, jak w opowieści o Tristanie i Izoldzie, sięga po magiczny eliksir. Burzliwa historia nabiera rytmu i wyrazu dzięki muzyce Donizettiego, która choć niezwykle lekka i przyjemna dla ucha, w swej głębi urzeka sentymentalnym pięknem. Znakomite wykonanie wokalno-muzyczne wywołuje zachwyt nawet u najbardziej wymagającej publiczności.
Uwertura Napoju miłosnego rozciąga się w czasie i hamuje fabułę. Napięcie wzrasta. Akcja początkowo rozgrywa się za zamkniętymi drzwiami budynku na pierwszym planie, co podsyca ciekawość widzów. Wkrótce zjawia się młodzieniec (Rafał Bartmiński), który z nieodwajemnionej miłości wzdycha cudownym głosem do mądrej i niezależnej Adiny (Aleksandra Kubas). Bardziej stanowczy i pewny siebie jest sierżant Belcore (Jacek Jaskuła). Wydawało by się, że jego charakter i pozycja społeczna pozwolą mu się zdobyć rękę niedostępnej panny. Jednak ta porzuca go po tym, jak zrozpaczony Nemorino sięga po środki nadprzyrodzone. A mianowicie kupuje od cudotwórcy i lekarza Dulcamara napój miłosny. Doktor oszukuje go. Sprzedaje mu zwykłe wino, lecz młodzieniec zyskuje serce ukochanej. Może więc to miłość nadała eliksirowi niezwykłą moc?
Wśród skromnej, realistycznej dekoracji uwydatniały się soczyste kreacje stworzone przez solistów. Uwagę moją przykuł Rafał Bartmiński. Jego umiejętności wokalne i aktorskie nadawały kolorytu całemu przedstawieniu. Na naszych oczach wcielił się w biednego chłopca, niepoprawnego romantyka, wzbudzającego uśmiech pobłażania. Mimo swojej naiwności, osiąga cel i zdobywa ukochaną. Natomiast Jacek Jaskuła, zadufany w sobie Belcore, nie potrafił wzdychać z miłości. Ale, jako gruboskórny żołnierz, subtelnie emanuje komizmem i wdziękiem kochanka. Reprezentuje konserwatywne podejście do życia. Liczą się siła, Ojczyzna i małżeństwo z rozsądku. Podobnie, baryton niezastąpiony na wrocławskiej scenie operowej, Bogusław Szynalski stworzył postać, o której nie wspomnieć nie sposób. Był doktorem z krwi i kości. Cynicznym oszustem, ostatecznie zaskoczonym działaniem swojej mikstury. Nie przekabacił jednak kobiety, świadomej swego uroku Adiny. W tej roli wystąpiła, znana już z Rigoletta i Wesela Figara, Aleksandra Kubas. Młoda artystka dorównuje profesjonalizmem i warsztatem doświadczonym śpiewakom. Jej postać dojrzewa na scenie. Z płochej panny staje się kobietą. Dzięki zazdrości uświadamia sobie, że kocha Nemorina i postanawia walczyć o niego.
Reżyser Michał Znaniecki wraz Operą Wrocławską zrealizował już Napój miłosny dwa lata temu na wrocławskiej pergoli. Entuzjazm publiczności skłonił organizatorów do powtórzenia przedsięwzięcia w budynku opery. Wykorzystano te same kostiumy. Pozostałe elementy są jednak inne. Ze względów przestrzennych zredukowano formę. Jako jedyne techniczne urozmaicenie zastosowano maszynę sceniczną wyjeżdżającą spod sceny i pozwalającą na oglądanie dwóch planów równocześnie. Oprócz dekoracji zmieniono także kompozycję ruchu scenicznego - zrezygnowano ze scen baletowych. Postaci tym razem zostały ujęte z psychologicznego punktu widzenia. Pojawiły się nowe konflikty, inne relacje między bohaterami. Ta inscenizacja jest komediowym przedstawieniem wojny.
Miłość w czasach wojny
Najnowsza premiera w operze nie ma nic wspólnego z niedawną plenerową inscenizacją tego samego dzieła Donizettiego na Pergoli. I jest jeszcze lepsza. Półtora roku temu na Pergoli oglądaliśmy - by użyć terminologii z innej dziedziny - wielowątkowy poemat dygresyjny na motywach libretta Napoju miłosnego. Po przeniesieniu pod dach spektakularne widowisko z efektami specjalnymi zamieniło się w historię skupioną i mroczną, unikającą komediowych szarż.
Lata 30. ubiegłego wieku, wojna domowa w Hiszpanii, gdzieś na prowincji. W teatrzyku idzie historia o Tristanie i Izoldzie, z piękną Aminą w roli głównej. Wśród nielicznych widzów jest ubogi Nemorino, najwyraźniej niespecjalnie rozgarnięty, za to szczerze zakochany w aktorce. Do miasta wchodzi oddział wojska pod wodzą prostackiego sierżanta Belcore - żołdacy wyganiają widzów, terroryzują (i uwodzą) personel artystyczny. Belcore ma ochotę na Aminę - nie wie, że dziewczyna wspiera republikańskich partyzantów, nie zauważa, że kradnie mu broń, nie daje nawet wyjść z teatralnej roli - żołnierza po służbie nie interesuje zwykła dziewczyna, a jedynie zjawa, która na scenie wygląda piękniej niż w życiu.
Zjawia się wędrowny handlarz pseudomedycznym śmieciem Dulcamara. Ale to tylko kamuflaż - hochsztapler jest tak naprawdę przywódcą oddziału republikanów, wygadanym liderem, świetnym strategiem. Naiwny Nemorino, który chce kupić miłosny eliksir, nie jest pożądanym klientem - to raczej męczący truteń, z którego nikt nie ma żadnego pożytku.
Znaniecki rozegrał to wybornie: akcja rozgrywa się w mroku teatru, piwnic i koszar, w nocy. Beztroska bajeczka stała się realistycznym melothrillerem. Humorystyczny margines wypełniają pechowi bojowcy, którym Amino nieświadomie co raz to udaremnia odpalenie ładunku wybuchowego.
Reżyserska finezja Znanieckiego to jedno, wszelako to opera, więc najważniejsza jest muzyka. Jak brzmiała? Pierwszy akt był dla śpiewaków rozgrzewką, tym intensywniejszą, że często musieli zmagać się z wylewnie grającą orkiestrą. W drugim akcie było już jak należy. Tu właściwie każdy musi błyszczeć. I błyszczeli: Aleksandra Kubas, która koloratury Aminy śpiewała lekko i jasno. Liryczny tenor Rafał Bartmiński (Nemorino). Z premiery na premierę coraz bardziej charyzmatyczny Jacek Jaskuła (Belcore). Bogusław Szynalski niedostatki głosu (choroba? zmęczenie?) nadrabiał muzykalnością i swobodą aktorstwa.
Miłosne perypetie pozornie rozwijają się w znany sposób: Nemorino niespodziewanie wzbogaci się, zaczną go pożądać okoliczne panny, chłopiec wstąpi do armii, zazdrosna Amina wykupi jego dokument rekrutacyjny, zaśpiewają o miłości Happy end? Nie tym razem. Jest wojna, padnie strzał, będzie odwet.
Doskonały Napój miłosny w Operze Wrocławskiej
Wyreżyserowany przez Michała Znanieckiego Napój miłosny Gaetano Donizettiego jest jak cudowna wycieczka do małego miasteczka. Nieważne, że jesteśmy na prowincji - w pakiecie podróżnym dostajemy genialną muzykę i wzruszającą historię miłosną.
Opera Gaetano Donizettiego miała swoją premierę dwa lata temu na wrocławskiej Pergoli, w czasie czerwcowych upałów. Michał Znaniecki popisał się wtedy kunsztem w realizowaniu dużych widowisk plenerowych. Widzowie zobaczyli Nemorina pływającego łódką, nimfy tańczące nad powierzchnią wody, nawet autentyczny balon, którym przyleciał oszust i wędrowny handlarz Dulcamara. Było baśniowo, dowcipnie i z odniesieniami do ówczesnych gorących tematów medialnych (Dulcamara nosił identyczną torebeczkę z eliksirami, jak krytykowany wtedy Teletubiś).
Ewa Michnik postanowiła przenieść Napój miłosny pod dach Opery Wrocławskiej i włączyć do stałego repertuaru teatru. Wznowienie tytułu, w zupełnie nowej inscenizacji, wypadło wprost rewelacyjnie. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że Michał Znaniecki zrobił swój najlepszy do tej pory spektakl operowy we Wrocławiu. Przesycony niepowtarzalnym południowym klimatem (który reżyser tak dobrze rozumie i kocha), z cudownym i nienachalnym poczuciem humoru, ale i dystansem do bohaterów i ich wad, pomysłowy i aż tętniący pozytywną energią. A przede wszystkim w niezwykle ciepły sposób opiewający kręte ścieżki miłości i jedyne w swoim rodzaju włoskie bel canto.
Akcja została osadzona w dwudziestoleciu międzywojennym w Hiszpanii. Tytułowa Adina (debiutująca w tej partii Aleksandra Kubas) to artystka prowincjonalnego teatru, a nieprzytomnie w niej zakochany Nemorino (Rafał Bartmiński) to wierny widz. Dowódca wojska, sierżant Belcore (Jacek Jaskuła), jest nieco prymitywnym i chcącym się popisać wojskowym. Handlarza Dulcamarę (Bogusław Szynalski) i jego pomocnicę (blondynkę celowo śmiejącą się jak Doda) wystylizowano na sprytnych cudotwórców-naciągaczy, jakich wielu objeżdżało małe - nie tylko hiszpańskie i włoskie - miasteczka.
Akcja przenosi się z ulicy przed Teatro Provinciale do wnętrza teatru, a w końcówce I aktu nawet do podziemi; schodzimy też do garderoby artystek. Z dekoracji Znaniecki był w stanie skomponować i przytulne wnętrze małego włoskiego teatru, i wojskowe koszary, a dzięki doskonałemu oświetleniu Bogumiła Palewicza dać prawdziwie piękny kolor i nastrój każdej scenie. Na przykład tej, gdzie wcześniej drocząca się z mężczyznami Adina wyznaje przed Dulcamarą, że kocha Nemorina. Robi to, stojąc na tle dekoracji przypominającej ścianę, na której pojawia się neon L'elisir d'amore (czyli oryginalny tytuł opery i zarazem przedmiot pożądania bohaterów).
Znaniecki świetnie pokierował wszystkimi solistami. Nie ma tu ani śladu statyczności, tak męczącej i śmiesznej w dzisiejszej operze. Większość scen jest rozwiązanych niezwykle dowcipnie, choć w prosty sposób, odwołujący się do naszych doświadczeń. Drugi plan zasługuje na operowego Oscara, bo w tej inscenizacji warto przyglądać się nie tylko głównym bohaterom, ale i obserwować pozostałych: nimfy, które młócą rączkami, żołnierzy, którzy przy jednej z arii na moment zastygli, zatrzymani jak w stopklatce podczas rzucania w artystów kulkami papieru, młodych poborowych rozbierających się do badania lekarskiego, głupiutką, piszczącą asystentkę Dulcamary.
Napój miłosny to także prawdziwy triumf Aleksandry Kubas w partii Adiny. Młoda sopranistka wyśpiewuje czysto każdą niemal frazę, każdy najdrobniejszy ozdobnik i pasaż, a tych jest w partyturze Donizettiego zawrotna ilość. Ma przy tym piękną, subtelną barwę głosu, niemal stworzoną do tej roli i wypada równie przekonująco, gdy mowa o aktorskiej stronie.
Rafał Bartmiński jako Nemorino sprawdza się dobrze, ale mógłby włożyć w rolę więcej delikatności (choćby w piękną arię "Una furtiva lagrima"). Jacek Jaskuła sprawdza się w partii pewnego siebie i nieco prymitywnego wojaka, a Bogusław Szynalski swoimi aktorskimi umiejętnościami pokrywa czasem niedostatki wokalne. Już dziś śmiało można wróżyć, że Napój miłosny to jedna z najlepszych premier tego roku.